Zarejestruj się u nas lub też zaloguj, jeśli posiadasz już konto. 
Forum www.kjmorganville.fora.pl Strona Główna

ćwiczenia na drążkach

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum www.kjmorganville.fora.pl Strona Główna -> treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Av




Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:14, 14 Paź 2009 Temat postu: ćwiczenia na drążkach

Świeże powietrze, wczesny ranek. Konie już są godzine po odpasie więc mogłam iść spokojnie do stajni i zabrać się za czyszczenie Poeta. Tak więc kiedy cały sprzęt przyniosłam pod jego boks załozyłam mu kantar i po wyprowadzeniu go na korytarz uwiązałam go na dwa uwiązy. Jak zwykle na pierwszy ogień poszła jego brudna, zaklejona i cała w zaschniętym piasku przyniesionym z padoku sierść. Zgrzebłem łatwo rozczesuje się jego sierść, po za tym jest ona zdrowa i nie wypada mu, do duży plus. Później miękką szczotką zmiotłam większy piasek znajdujący się pod jego sierścią. Następnie kopyta. Jak zwykle było w nich pełno ugniecionego błota plus końskie odchodny. Poet po prostu nie umie chodźby się na prawdę starał być czysty. Po wyczyszczeniu jego kopyt zabrałam się za wyciąganie słomy z jego ogona. W sumie to był on bardziej żółty niż czarny z powodu olbrzymiej ilości suszonego zielska, ale co tam. Po kilkunastu minutach wyciągania słomy z jego ogona, kiedy rozbolały mnie już place skończyłam i szczotką z twardego włosia rozczesałam większe kołtuny z ogona. Kolejną rzeczą jaką uczyniłam było wyczyszczenie mu pyska szczotką z koziego włosia (pierdoła jest tak wybredna, że inną nie da rady). Na koniec wilgotną ściereczką zmiotłam z jego sierści kurz, który osiadł na samym czubku włosia. Kiedy był już ładnie odpicowany założyłam mu ochraniacze na cztery nogi, a następnie siodło skokowe z wyciętnym czaprakiem (+ białe futerko pod siodłem). Na koniec zostawiłam sobie zakładanie mu ogłowia (na szczęście nie potrzebuje on paska krzyżowego, tylko trzeba się z nim siłować na wielokrążku Rolling Eyes ). Kiedy był już gotowy wzięłam do ręki bacik i wymaszerowałam z nim ze stajni.

Na maneżu gdzie znajdowała się część przeszkód wsiadłam na niego ze schodków (169 to nie mały koń) i ruszyłam żywym stępem na całkowicie puszczonej wodzy. Aby wzbudzić w nim jako tako zainteresowanie starałam się jeździć w linii prostej, zakrętny robiłam łagodne i dość często zmieniałam kierunek. Po dziesięciu minutach takiego luźnego stępa zebrałam powoli wodze i lekko przycisnęłam łydki do jego boków. Czekałam aż podstawi nogi pod kłodę oraz zad, zaokrągli grzbiet i poszedł w dół za wodzami aby rozciągnął szyje. Cały czas jednak pilnowałam aby szedł aktywnie do przodu. Dałam mu na to dwa pełne okrążenia maneżu (stępowałam z nim na lewą rękę). Kiedy już wykonał to co powinien utrzymując go w takim ustawieniu jakie opisałam wyżej dałam mu delikatną acz wyczuwalną łydkę, którą odczytał dobrze i ruszył żywym kłusem do przodu. Po kilku pełnych okrążeniach zmieniłam kierunek na prawo poprzez przeknątną biegnącą wzdłuż całego placu. Po kilku następnych kółkach ponownie zmieniłam kierunek z tym, że przez środek ujeżdżalni. Po jednym pełnym okrążeniu na lewą rękę zrobiłam jedno okrążenie pełne z tym, że w każdym narożniku zrobiłam 20m woltę pilnując aby Poet ładnie się wyginał i nie wypadał ani zadem ani łopatką co mu się czasami zdarza. Po wykonaniu tego ćwiczenia wykonałam dwa wężyki na całą długość maneżu, a następnie na jednej z długich ścian wykonałam ustępowanie od łydki, na drugiej łopatkę do wewnątrz. Przy kolejnym okrążeniu wykonałam dwa wydłużenia kroku na długich ścianach. Po poprawnym wykonaniu ostatniego powieżonego mu zadania zmieniłam kierunek poprzez półwoltę z wjazdem na linię środkową i wykonałam te same ćwiczenia, w tej samej kolejności z tym, że na rękę prawą.

Ćwiczenia wyżej opisane całkowicie pomogły mi w rozprężeniu go w kłusie. Po wykonaniu ćwiczeń na prawą rękę przeszłam do stępa i ćwiczyłam w stępie te same ćwiczenia z niewielkimi zmianami na obie ręce. Poet to niezwykle mądry ogier i wie co ma robić na treningach także wszystkie zadane mu zadania wykonywał wręcz idealnie. Jednak to nie trening ujeżdżeniowy. Po chwili stępa na długiej wodzy, kiedy swobodnie mógł obracać głową i opuszczać szyje zebrałam z powrotem wodze i stępując wciąż na lewą rękę za pomocą łydki i wodzy czekałam aż zaokrągli szyję oraz podstawi zad. Wykonał to znacznie szybciej niż na początku treningu - nie dziwie mu się w tym jednak - teraz jest bardziej rozluźniony i szybciej reaguje na moje polecenia wiedząc już dokładnie co od niego wymagam. Zakłusowałam w jednym z narożników. W tym samym narożniku po przejechaniu koła w kłusie zagalopowałam uprzednio siadając w siodło i dając mu znak łydkami. Kiedy tylko zagalopował (a moment ów nastąpił krok po przyłożeniu mojej łydki do popręgu) przeszłam do półsiadu aby odciążyć mu mięśnie grzbietu. Po trzech pełnych okrążeniach zmieniłam kierunek przez środek maneżu z przejściem do kłusa. Poet nawet nie zawachał się zagalopować po raz kolejny z tym, że teraz na nogę prawą. Nie musiałam go chwalić, wiedział, że wykonuje moje polecenia dobrze i to właśnie od niego wymagam. Po trzech pełnych okrążeniach przeszłam do stępa (nie przechodząc do kłusa) w tym samym narożniku, w którym pierwszy raz zagalopowałam. Poklepałam go krótko po szyi jednak nie puszczałam jeszcze wodzy aby się nie rozleciał i nie uznał, że teraz jest moment na odprężenie. Teraz jest chwila na złapanie oddechu. Po zmianie kierunku poprzez odwróconą półwoltę zagalopowałam ze stępa w tym samym narożniku co dotychczas. Zagalopował od razu kiedy tylko poczuł naciśnięcie mojej łydki. Po jednym okrążeniu powtórzyłam ćwiczenia, które uprzednio wykonywałam w stępie i kłusie: na początek jedno koło z woltami 20m w każdym narożniku, później zamiast sermentyn wykonałam zmiany nóg na długich ścianach (dwie zmiany na ściane), kolejnym ćwiczeniem było ustępowanie od łydki na jednej długiej ścianie, a na drugiej długiej ścianie wykonałam zad do ściany. Na koniec wydłużenie wykroku na długich ścianach. Po zakończeniu ćwiczeń w galopie na lewą rękę zmieniłam kierunek przez przekątną zmieniając przy tym lotnie nogę i wykonałam te same ćwiczenia na drugą rękę. Musze zaznaczyć, że cały czas ćwiczyłam w półsiadzie aby nie potrzebnie przed skokami nie obciążać mięśni grzbietu Poeta.

Po rozgrzewce w galopie dałam mu osiem minut luźnego stępa na długiej wodzy. Aż przyjemnie było patrzeć kiedy ciągnął głowę w dół i swoim oddechem rozdmuchiwał piasek znajdujący się pod jego chrapami. Gniady dopiero zaczyna swoją karierę skoczka (chodź wiadomo, że na pierwszym miejscu stawiamy ujeżdżenie) i jeszcze dużo musi się nauczyć. Postanowiłam dzisiaj zrobić z nim łatwe ćwiczenia aczkolwiek uczące go jak traktować przeszkodę, dobieranie dystansu i tym podobne. Po odpoczynku w stępnie zabrałam się za pracę na drążkach. Pierwszym ćwiczeniem zaplanowanym przeze mnie dziś na drążkach był zwyczajny najazd kłusem na cztery drążki leżące na środku maneżu. Na początku robiłam długie najazdy sięgające aż do drugiego końca maneżu. Najeżdżałam też na drążki z różnych stron. Wiem, że Poet ma już drążki jako tako opanowane i wie jak się na nich zachować. Dzisiaj nie było inaczej. Nogi wysoko stawiał, nie pukał w drągi kopytami. Po kilku powótrzeniach skróciłam mocno najazdy i teraz musiał nieco bardziej pracować niektórymi partiami swojego ciała. Jednak i z tym sobie doskonale poradził. Po zaledwie dwóch minutach stępa na kontakcie ponownie zakłusowałam. Moja koleżanka, która od początku treningu znajdowała się na placu ustawiła za pomocą drągów kolejne ćwiczenie. Przy długiej ścianie ustawione były na jej początku trzy drążki na kłus oraz na jej końcu to samo. Najechałam zwyczajnym tempem na pierwsze drążki, a kiedy je przekłusował w połowie drogi do kolejnych drążków zrobiłam dużą woltę (ok 20m). Kiedy znalazłam się z powrotem na ścianie wyprostowałam go i przekłusowaliśmy najnormalniej drugi zestaw drążków. Po dwukrotnym powtóżeniu tego ćwiczenia czas przyszedł na coś nieco innego. Trzy drążki na kłus na wolcie. To doskonałe ćwiczenie dla młodego skoczka i przy okazji nauczę też ogiera wydłużać i skracać na nich wykrok tak aby nie tracił przy tym równowagi. Na początku zwykłe przejeżdżanie przez owe drążki na wolcie przez sam ich środek. Wszystko szło jak najlepiej jednak niekiedy Poet pukał kopytem w któryś z drążków. Na różne strony ponajeżdżałam, aż w końcu po chwilce stępa przyszedł czas najpierw na skracanie wykroku na wolcie. Robiłam to stopniowo nakierowując go bardziej na wewnętrzną część drągów gdzie były bardziej wąsko ustawione. Skracanie wychodziło mu perfekcyjnie, jednak kiedy przeszliśmy do wydłużania kroku trochę się gubił i dwa razy nawet puknął w drąg tak, że aż się przesunął. Kiedy moja przyjaciółka poprawiała drąg ja najeżdżałam jeszcze raz starając się zachować spokój aby nie odbiło się to na Poecie. Po ćwiczeniach na zwykłych drążkach chciałam przejść do nieco wyższego stopnia trudności.

Podniesione drągi to nowe wyzwanie dla Poeta. Jest to praca dla konia o wiele trudniejsza. W pierwszym z dwóch etapów tego ćwiczenia było podniesienie czterech drągów, ale tylko z jednej strony (z lewej, prawej, lewej, prawej strony). Takie oto nowe wyzwanie czekało mnie i Poeta. Spokojnym, ale rytmicznym kłusem najechałam na ów drągi. Poet popatrzył się na nie ciekawie i w pierwszej chwili kiedy nie podniósł nóg wystarczająco wysoko zgłupiał. Poprawił się jednak zaraz po chwili kiedy zrozumiał o co chodzi. Poklepałam go, ponieważ nie wyszło aż tak źle jak mogło i najechałam jeszcze raz. Po kilku najazdach z lewej oraz prawej ręki widać było, że Poetowi podoba się ta zabawa. Bowiem podnosił wysoko nogi i stawiał je najdalej jak mógł. Nie złą zabawą było też dla niego nie dotykanie drągów kopytami. W drugim etapie tego ćwiczenia moja koleżanka podniosła drągi z drugiej strony (5cm nad ziemie) tak, że powstały koziołki. Najechałam na nie najpierw z lewej ręki jednak z nieco mocniejszego tempa aby się ogier w środku nie zgubił. Ma już osiem lat, ale na prawdę szybko się uczy. Z dzisiejszego treningu już bardzo dużo wywnioskował i teraz nie popełnił tego samego błędu jak wówczas kiedy pierwszy raz przekłusowywał drągi podniesione tylko z jednej strony. Fakt, faktem, że nie podniósł nóg wystarczająco wysoko jednak wyżej niż na zwykłych drążkach. Po kilku powtóżeniach przyswoił sobie wszystko i odtąd już wiedział jak ma się zachowywać na koziołkach.

Na deser postanowiłam zostawić sobie drążki z galopu. Kluch już się wystarczająco spocił dlatego postanowiłm użyć do ćwiczeń w galopie tylko jednego drąga, leżącego na ziemi. Oczywiście, że Poet jeszcze nigdy nie przegalopowywał drążków i może je na początku skakać jednak dużo ćwiczeń na drążkach w kłusie w dniu dzisiejszym też zrobiły swoje. Po przerwie na złapanie tchu na luźnej wodzy koleżanka usunęła wszystko co zbędne z maneżu (drągi) i pozostawiła tylko jeden. Po nabraniu kontaktu zagalopowałam ze stępa na lewą rękę i w półsiadzie spokojnie dogalopowałam do drążka. Poet mimo wszystko oddał skok chodź właśnie tego się spodziewałam wykonując to ćwiczenie po raz pierwszy. Najechałam oczywiście drugi raz i tym razem przymilnowałam go starając się nie mierzyć do drążka. Teraz wyszło mu to o wiele lepiej. Koleżanka pochwaliła mnie mówiąc, że teraz miał o wiele bardziej zadnie nogi podstawione pod kłodę czego oczywiście było danie koniu większej siły nośnej. Jeszcze kilka powtórzeń na lewo i przejście do stępa bez przejścia do kłusa. Zmiana kierunku i ponowne zagalopowanie ze stępa. Kolejne najazdy na drążek. Teraz również musiałam go jeszcze pilnować gdyż chyba zbytnio się palił i chciał wszystko od razu skakać. Po krótkiej przerwie przyszedł czas na etap number two. Zmiana nogi na drążku. Tak więc zagalopowanie na lewo i najazd. Z przełożeniem łydek fule przed drążkiem iii.. perfekcyjna zmiana nogi oczywiście. Kilka powtórzeń z różnych najazdów. Teraz dodatkowo wydłużałam jego krok na długich ścianach i najeżdżałam z krótszych najazdów. Widać było, że bardzo dużo wywnioskował z dzisiejszego treningu.

Po zakończeniu treningu popuściłam mu popręg i zarzuciłam na niego derkę. Czas na dłuugi spacer. Tak więc pojechałam z nim na spacer skrajem lasku. Trwało to około piętnastu minut i przynajmniej Poet ochłonął. W stajni zdjęłam mu siodło, ogłowie zmieniłam na kantar plus zdjęłam mu ochraniacze. Nie obyło się bez nagrodzenia ogiera falą cukierków oraz wyklepywań. Pokazał się dzisiaj na treningu niezwykle wspaniale. Jeszcze w ciepłej derce wpuściłam go do boksu i zamknęłam go. Odnosząc sprzęt do siodlarni myślałam nad tym jakiego mam wspaniałego konia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum www.kjmorganville.fora.pl Strona Główna -> treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme TeskoRed created by JR9 for stylerbb.net & Programosy
Regulamin